jako matki:
fantastycznych synów, wrażliwych, ciepłych, grzecznych, ułożonych i uległych..wypełniających polecenia, pomagających w domu, potrafiących gotować, szczerych, odpornych na manipulację kobiet . Uczymy naszych chłopców aby umieli radzić sobie w życiu...jednocześnie uprzedzamy ich przed kobietami, które czyhają na nich, ich majątek i dobre serce...
jako partnerki, przyjaciółki, kochanki:
silnych mężczyzn, mających własne zdanie, zdecydowanych, odważnych, uroczych, szarmanckich, ofiarnych,
obrzucających nas prezentami, zapraszających na fantastyczne kolacje, romantycznych, zaskakujących, lekko szalonych i bardzo romantycznych..
jako żony:
koniecznie pracowitych ojców , utrzymujących nas, liczących się z naszym zdaniem, uległych i szanujących naszą wolność i niezależność, pomagających nam w domu, przy dzieciach, sprzątających, oszczędzających na sobie i rozrzutnymi w stosunku do nas, szarmanckimi wobec nas ..(nie wobec innych kobiet oczywiście) potrzebujemy ich żeby chwalić się ich osiągnięciami, przeglądać się w ich maślanych oczach..
Czy to czasem nie schizofrenia??
jak w starym dowcipie:
"Kobieta opowiada swojej spotkanej po latach koleżance:
....Moje dzieci już się usamodzielniły, Kasia wyszła doskonale za mąż. Ma wspaniałego męża! Chłopak pracuje, doskonale zarabia. Zbudował dom... Kupił Kasi samochód. Pomaga jej w domu. Córka ma wszystko czego zapragnie. Może dbać o siebie i dzieci. Kosmetyczka, fryzjer..Często mnie odwiedza..
No ale Jaś..szkoda gadać. TRAGEDIA ma okropną żonę!!! Jaś sam pracuje, zasuwa w domu , zajmuje się dziećmi i i jeszcze znosi jej włóczenie się po fryzjerach , kosmetyczkach..i częste wizyty u teściowej.."